Jednym z największych problemów w realizacji programu „Dostępność Plus” jest traktowanie go jako „ustawowego przymusu”, co de facto nie przybliża nas do realizacji ustawowych założeń. Im więcej jest realizacji, tym więcej pojawia się też niestety przykładów prób wypełnienia zadania „po najmniejszej linii oporu”, co owocuje tylko instalacją jakiegoś drogiego sprzętu, np. windy dla niepełnosprawnych ruchowo, ale umieszczonej tak, że żadna OzN z niej na pewno nie skorzysta. Powoduje to nie tylko marnowanie środków publicznych, ale też zniechęcenie do dalszych działań na rzecz idei dostępnego otoczenia, a przecież w tej materii jest w Polsce naprawdę wiele do zrobienia. Wydaje się, że problem leży w niezrozumieniu idei i zbyt „urzędniczym” podejściu do zagadnienia.
Dostępność Plus
Tymczasem „Dostępność Plus” należałoby w pierwszej kolejności odseparować od formy ustawowej i traktowania jako koniecznej regulacji prawnej, a zastanowić się raczej nad tym czemu ma służyć realizacja ustawy. Nie chodzi bowiem tylko o to, by niepełnosprawni mieli lepszy dostęp do obiektów użyteczności publicznej. Z tym krokiem wiąże się też szereg udogodnień dla całego społeczeństwa. To, co jest niezwykle istotne, to usamodzielnienie OzN, które jest siłą rzeczy także szansą dla ich otoczenia i powstawania realnych, niewymuszonych, więzi społecznych. W sytuacji gdy OzN nie jest w stanie wyjść samodzielnie do urzędu w celu załatwienia najprostszej sprawy, jej relacje społeczne, choćby z najbliższą rodziną, motywowane są nie tyle obopólną chęcią ich nawiązania czy rozwoju, ale przymusem, bez którego OzN nie może funkcjonować w społeczeństwie. W tym ujęciu niepełnosprawność fizyczna, rodzi niepełnosprawność umysłową. Grono poszkodowanych poszerza się także o wspomnianych już urzędników czy w ogóle pracowników obiektów, zmuszonych przez to do wykonywania obowiązków z jakich poprawna realizacja ustawy może ich właśnie zwolnić. OzN przychodzi zaś do urzędu nie jako obywatel, ale jako osoba zdana na łaskę obsługi i z góry traci pozycję negocjacyjną. Rodzi się więc kolejna niepełnosprawność – tym razem obywatelska.
Duża szansa
Wreszcie, może nieco pompatycznie, Dostępność Plus to dla nas także szansa by pokazać się na świecie. Trudno znaleźć kraj, który zabrałby się na poważnie za tak kompleksową realizację wyżej opisanej idei. Oczywiście, jej pełna realizacja zajmie pewnie kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt lat, ale to niepowtarzalna być może okazja, by być pionierem rozwiązań dobrych. Niech eksperci z całego globu przylatują do Polski uczyć się neutralizować skutki niepełnosprawności. Naprawdę dobre by nam zrobiło na wrodzone i nabyte kompleksy niższości, gdybyśmy przyjmowali gości z zagranicy, chcących zapoznać się z naszymi rozwiązaniami. To przy okazji też szansa dla polskich firm, które z automatu byłyby traktowane jako najlepsze w dziedzinie realizacji udogodnień dla OzN. Potrzebna jest nam debata o tym czym jest Dostępność, a nie czytanie ustawy i wynajdywanie sposobów na jej jak najtańsze wykonanie.